ok 2 tygodni temu zatankowałem wiolcie na shelu (caly bak) po czym na obwodnicy zauwazylem ze auto rozpedza sie do 140 km/h na godzine po czym stoi.... pod pedałem miejsce jeszcze bylo ale auto nagle przestało jechać.... i tak przez około tygodnia. niestety mechanik miał terminy zarypane do nowego roku wiec nic z tym nie robiłem... kilka krotnie po tym fakcie sprawdzałem ten efekt i za kazdym razem to samo... wczoraj jechałem na sylwestra do bieszczad,zalałem cały bak na BP...... i ku mojemu zdziwieniu wszystko wróciło do normy.....
pytanie moje czy to...
-kiepskie paliwo
-przepływomierz sie kończy
-czy jakies smieszne czujniki o których istnieniu nie wiem,zaczynaja sie psuc okresowo...
z góry dzienkuje za odp.